poniedziałek, 3 września 2012

Pomeczowe wypowiedzi. "Mistrzostwa świata pokazały mi inny, nieznany wcześniej wymiar futbolu."

Kibice zaprezentowali się wspaniale.
Na zdjęciu flaga z godłem.

Prezentuję  wypowiedzi Selekcjonera Reprezentacji Polski i piłkarzy po meczu z Kostaryką.

Paweł Janas: Jakbyśmy wracali bez punktów i bramek byłoby to bardziej przykre. Warto było spróbować tego systemu w poprzednich spotkaniach, ale przeciwnicy byli trudniejsi. Kostaryka jako najsłabszy zespół naszej grupy pozwoliła na więcej. Decyzji o swojej przyszłości nie będę podejmował zaraz po meczu.

Michał Żewłakow: Cieszyć się jednak nie ma z czego, bo na mundialu najważniejszy jest wynik, a my wracamy do domu. Udział w Mistrzostwach Świata rozliczany jest tylko na podstawie osiągniętego wyniku. My już wracamy do domu, celu, jakim był co najmniej awans do drugiej rundy nie zrealizowaliśmy, wiec cieszyć się nie ma z czego. Jednak wygrywając z Kostaryką nieco poprawiliśmy humory sobie, a przede wszystkim kibicom. Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, w tym naszą słabszą dyspozycję, remis w tym spotkaniu byłby dla nas dobrym wynikiem. Później spokojniej zagralibyśmy z Niemcami i gdyby też udało się zremisować, dziś walczylibyśmy o awans. Z jednej strony zabrakło niewiele do takich rozstrzygnięć, a z drugiej - nie ma to teraz żadnego znaczenia. Jak już wcześniej wspomniałem, liczy się tylko wynik. Już cztery lata temu przerabialiśmy zmianę trenera na wariackich papierach, tuż po mundialu, w pośpiechu. I nic z tego dobrego nie wyszło, drużyna kompletnie się rozsypała. Teraz na pewno szkielet zespołu zostanie bez zmian, bo pokazaliśmy w eliminacjach, że potrafimy grać i wygrywać. Dlatego podejdźmy do sprawy spokojnie, bez nerwowych ruchów i po raz pierwszy w historii zakwalifikujmy się do Mistrzostw Europy. Moim zdaniem z trenerem Janasem jest to możliwe, dlatego powinien pozostać na stanowisku. Nikt z nas się chyba nie spodziewał, że to będzie nasze pożegnanie z mistrzostwami. Myślę, że trzeba sobie powiedzieć otwarcie: na pierwszy mecz z Ekwadorem nie wyszliśmy tak, jak się powinno wychodzić na mecz mundialu. To już nie było jakieś tam spotkanie towarzyskie czy eliminacyjne. Tego nie zrozumieliśmy. Dopiero w meczu z Niemcami widziałem drużynę walczącą. Na tym musimy budować, do tego poświęcenia dokładać taktykę, lepsze umiejętności. Ale wszystko musi się zaczynać od mentalności zwycięzców, inaczej nie ma co wychodzić na boisko. Siły może zabraknąć, ambicji nigdy. Tym, którzy wzywają do zmiany trenera, mogę powiedzieć tyle: ja już cztery lata temu przeżyłem pospieszną zmianę trenera po mundialu, przed eliminacjami Mistrzostw Europy. Niczego dobrego to nie przyniosło.

Paweł Brożek: Mistrzostwa Świata pokazały mi inny, nieznany wcześniej wymiar futbolu. To dla mnie wielka lekcja. Presja jest olbrzymia, wielkie oczekiwania kibiców, wspaniałe stadiony wypełnione po brzegi i wszyscy najlepsi piłkarze świata. Atmosfera i otoczka wprost niesamowita. Teraz na pewno będzie mi łatwiej i w klubie, i w kadrze. Zagrałem w sumie 60 minut i mam nadzieję, że przekonałem do siebie trenera. Chcieliśmy się dziś zrehabilitować przed polskimi kibicami za dwie wcześniejsze porażki i wygrać. To się udało, szkoda tylko, że nie dane mi było zdobyć gola. Ale może za cztery lata... 

Euzebiusz Smolarek: Jeszcze nigdy nie grałem przy takiej pogodzie, przy takim upale. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy. Cieszę się, że po straconej bramce nie załamaliśmy się jak w meczu z Ekwadorem i konsekwentnie graliśmy 'swoje'. Kilka niezłych akcji udało się przeprowadzić, trochę pograliśmy piłką, choć tempo nie było za duże, ale upał był potworny. Był gwizdek? Nie było, więc nie było faulu. Taka jest piłka. Do mnie pretensji mieć nie mogą, bo ja tylko stałem. To bramkarz mnie zaatakował, a nie ja jego. Dzisiaj strasznie dużo się cofałem, wspomagałem Marcina Baszczyńskiego, więc z przodu nie bardzo mogłem się wykazać. Ale taka była potrzeba, więc nie marudzę. Cieszę się, że ostatni mecz wygraliśmy dla kibiców. Im się to bardziej należało niż nam. Zasłużyli na wielkie pochwały za to, jak nas wspierali we wszystkich meczach.

Maciej Żurawski: Nie powiem, że wygraliśmy po wspaniałym meczu i świetnej grze, ale zagraliśmy chyba nieźle. Cieszy szczególnie, że dwa gole padły po stałych fragmentach gry, które wcześniej kulały. Zwycięstwo chyba wszystkim trochę poprawiło humory. Nikt nie ma monopolu na grę, a trener ma prawo zawsze i wszędzie ściągnąć z boiska każdego z nas. Miał na mistrzostwach do dyspozycji 23 piłkarzy i wybierał najlepszych w danym momencie. Dziś też tak postąpił. Nie będę ukrywał, że jestem rozczarowany. Spodziewałem się więcej i po sobie, i po całym zespole. Nie będę nikomu wmawiał, że jestem w wybornej formie, bo wiadomo, że tak nie jest. Staram się sobie tłumaczyć, że taki jest sport, taka piłka, że nie zawsze wszystko się udaje. Po lepszych okresach przychodzą gorsze i tak pewnie było ze mną w Niemczech. Presja oczekiwań na pewno mnie nie paraliżowała. Żyję z nią od dawna - w Krakowie, w Glasgow czy przy okazji meczów w reprezentacji. Zdążyłem się przyzwyczaić. Po prostu byłem w słabszej dyspozycji i tyle. 

Arkadiusz Radomski: Ebi przyznał się w szatni, że przy pierwszym golu faulował bramkarza.

Bartosz Bosacki: Na bramki zapracował cały zespół. Moim zadaniem było wchodzenie przy stałych fragmentach gry i je wykonywałem. Te rzuty wolne ćwiczyliśmy przez całe zgrupowanie, szkoda, że zaczęły wychodzić tak późno. Oczywiście cieszę się tym bardziej, że ja byłem strzelcem bramek dla Polski. Dała nam się we znaki dzisiejsza pogoda. Osobiście cieszę się, że udało mi się tu przyjechać i rozegrać dwa mecze. Chciałem podziękować kibicom za wspaniały doping. Byli oni naszym 12. Zawodnikiem. Cieszę się, że miałem okazję występu na najważniejszej imprezie dla piłkarza. Zagrałem w dwóch spotkaniach. Myślę, że nikogo nie zawiodłem.

Wkrótce obszerna analiza raportu sporządzonego przez Pawła Janasa i Macieja Skorżę...

MARCIN SZYMAŃSKI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz