Mimo wygranej z Amerykanami, rozpoczęła się gra na skończenie Engela. Wszystko dlatego, że stracił w Polskim Związku Piłki Nożnej niemal wszystkich zwolenników. Szczególnie, swojego rozczarowania nie krył ówczesny prezes, Michał Listkiewicz. Popularny "Listek" grzmiał: "Wolę stu Wójcików, niż jednego Engela".Ta fraza nawiązywała do szczerości "Wójta", który zwykł mówić ludziom prawdę prosto w oczy. Nagonka mediów, presja kibiców i zmęczenie porażką, doprowadziły do błędnej moim zdaniem decyzji - zwolnienia Jerzego Engela z posady Selekcjonera Reprezentacji Polski. Awans do turnieju po szesnastu latach przerósł wszystkich - mentalnie, sportowo, organizacyjnie. Należało dać mu drugą szansę. Być może wówczas zagralibyśmy na Euro 2004.
Każdy koniec jest czegoś początkiem. Engela na stanowisku trenera, zastąpiła legenda polskiej piłki nożnej, ówczesny wiceprezes PZPN-u, Zbigniew Boniek. Tymczasem twórca awansu po szesnastu latach na Mistrzostwa Świata, dostanie w 2005r. jeszcze jedną szansę na osiągnięcie spektakularnego sukcesu - gry w Lidze Mistrzów z Wisłą Kraków. Roman Kołtoń, na kanwie swojej książki stwierdził, że "po jakimś czasie kompromitacja w Korei znajdzie się w tle batalii w Kijowie, Oslo, czy Chorzowie. Engel jeszcze raz będzie dzierżył w dłoni szablę wodza drużyny narodowej.Oby miał więcej pokory i lepiej pracował."
Czy jeszcze w przyszłości dostanie szansę pracy z kadrą? |
Już sam fakt objęcia reprezentacji przez Zbigniewa Bońka rodził pytanie, czy tak silny autorytet piłkarski, nie sparaliżuje swą osobowością podopiecznych? Zibi, chcąc odciąć się od błędów swego poprzednika, postanowił odsunąć od składu starszyznę. Lekarstwem na problemy personalne mieli być: Artur Wichniarek, Kamil Kosowski, Maciej Żurawski, a także Maruszowie - Kukiełka i Lewandowski.
Już pierwsze mecze pod wodzą nowego szkoleniowca nie napawały optymizmem.Bilans Bońka to: 1:1 w meczu z Belgią, wymęczone 2:0 z San Marino i porażka z Łotwą 0:1. Ponadto pokonaliśmy w meczu towarzyskim Nową Zelandię 2:0 i ulegliśmy, 0:2 Danii. Jak się później okazało, fatalna dyspozycja "Biało-Czerwonych" utorowała Łotyszom drogę historycznego awansu do Euro 2004 w Portugalii.
MARCIN SZYMAŃSKI